Oby ten dom stał się prawdziwym domem, a wspólnota rodziną - modlił się bp Jacek Kiciński, przewodnicząc Mszy św. we wrocławskim schronisku dla bezdomnych kobiet Towarzystwa Pomocy im. św. Brata Alberta w jego nowej lokalizacji. Po Eucharystii poświęcił obecną siedzibę schroniska - przy ul. Sołtysowickiej 21 F.
We wspólnej modlitwie wzięły udział mieszkanki, pracownicy i przyjaciele schroniska, w tym Wojciech Bystry – prezes TPBA, Rafał Peroń – prezes Koła Wrocławskiego TPBA, siostry albertynki, o. Fabian Kaltbach OFM – proboszcz karłowickiej parafii, na terenie której znajduje się schronisko, ks. Zbigniew Orda.
Biskup Jacek Kiciński przewodniczył Mszy św. w schronisku - znajdującym się obecnie przy ul. Sołtysowickiej 21F we Wrocławiu, pobłogosławił poszczególne pomieszczenia oraz wziął udział w agapie z udziałem mieszkanek, pracowników Towarzystwa Pomocy św. Brata Alberta i jego przyjaciół.
Bp Jacek mówił w homilii o spotkaniu Jezusa z człowiekiem niewidomym – osobą, która była w tamtym czasie skazana na życie na marginesie społecznym, zmuszona do żebrania. Uważano, że niepełnosprawność to owoc grzechu – danego człowieka lub jego rodziców.
– „(...) Nie tak (…) jak człowiek wodzi, widzi Bóg, bo człowiek widzi to, co dostępne dla oczu, a Pan widzi serce” (1 Sm 16). Dla Boga każdy człowiek jest ważny, niepowtarzalny, jedyny – podkreślał biskup, przekonując, że On każdego chce uleczyć z ran, słabości, ale oczekuje wiary, posłuszeństwa Jego słowu. Zachęcał, by każda mieszkanka do nowego domu, do istniejącej tu wspólnoty, „włożyła” kawałek swojego serca. – Każdy dom, by dobrze funkcjonował, musi być omodlony – mówił. Po Eucharystii i błogosławieństwie kolejnych pomieszczeń, odbyła się agapa.
– W tej chwili mamy 39 mieszkanek. Miejsc w sumie jest przygotowanych 52, w 8 wieloosobowych pokojach – wyjaśnia Łucja Dobrowolska, kierowniczka schroniska.
– Przeprowadzka z ulicy Strzegomskiej do nowego lokalu przy ul. Sołtysowickiej to dla nas epokowe zdarzenie – mówi Rafał Peroń. – Kiedy zaczynałem pracę w TPBA, na Strzegomskiej było jeszcze schronisko dla mężczyzn. Potem, przez 27 lat, mieściło się tam schronisko kobiece. Sama przeprowadzka to było duże wyzwanie, ale warunki są tu o wiele lepsze. Wszystko jest nowe, wyremontowane, pachnące. Budynek jest jaśniejszy. Ma 2 kondygnacje, wyposażony jest w windę – co o jest ważne dla pań, które poruszają się z pomocą chodzika. Na dole znajduje się kuchnia, ale panie mają również u góry kuchenkę, gdzie można zrobić sobie herbatę, kawę, coś podgrzać.
Teren schroniska, budynek oraz przestrzeń wokół niego, to w sumie ponad 600 metrów. kw.
– Trafiają tu osoby w różnym wieku, z różną historią – opowiada pani Małgosia, podopieczna schroniska od stycznia. – Każda ma jakieś swoje problemy: często jest bardziej lub mniej schorowana, ma kłopoty rodzinne, środowiskowe. Z jakiegoś powodu straciłyśmy dach nad głową, ale znalazłyśmy tu przystań – pogodną i ciepłą, gdzie przyjęto nas serdecznie, zaopiekowano się nami, niemal przytulono do serca.
tekst i zdjęcia: Agata Combik